poniedziałek, 14 stycznia 2013

Makaron z kurkami

Przyszedł czas na korzystanie z zapasów. Zamrażarka od dawna pęka w szwach.
Liczyłam na to, że zima już nas nie odwiedzi. Stety, niestety odwiedziła pełnym ryjcem i na trochę chyba zagości. Póki co, ani rusz.
Aniołka na śniegu zaliczyłam. Zabawy z psiakami też.
Załącza mi się co parę dni potrzeba gorącej czekolady i jej aromat w nie do końca ciepłym mieszkaniu. Gruboskurne, zimne kamienice...a jednak tak bardzo urokliwe...
Z okien widok mam na sąsiedni dach. Trochę takiego paryskiego klimatu mi dostarcza. Gołębie ślizgają się po dachówkach, mocno obżarte miejskim pieczywem. A ja grzebię w zamrażarce o oszronionych drzwiach. Wszędzie zima zła - hu, hu, ha.

Kto niedługo jest wegetarianinem, niech sobie zapamięta, że zapasy na zimę to nasz zielony obowiązek. Bo w takim nostalgicznym dniu jak ten, tęskni się za cukinią, botwinką, maliną...
A w odróżnieniu od mięsożerców, którzy codziennie zadowalają się to schabowym, to piersią z kurczaka na przemiennie, nam  zimą dosyć często brakuje cudów wiosny i lata.
I kiedy przychodzi taki dzień głodu, i ssie od środka tęsknota do ciepłych dni, przebijam się przez sztucznie wytwarzany śnieg w zamrażarce by przypomnieć sobie ten upragniony smak.

I padło na kurki, późno letnie - wczesno jesienne.

Ale zanim będzie przepis, to szybkim pędem klawiszy napiszę, że wczoraj zupełnie przez przypadek, drogą łańcuchowej ciekawości od strony do strony natrafiłam na nią:


I teraz dzieląc się nią, zapraszam wszystkich nieobojętnych na ekologię do dołączenia do akcji. Także tych, których nieobojętność dotychczas tyczyła się tylko teorii, bo z praktyką nie chciało współgrać. A zwłaszcza tych. Ja dołączyłam. I odliczam jeszcze 1 dzień, bo tyle zostało do rozpoczęcia mojego cyklu 90 dni do bycia lepszym i miejmy nadzieję, że mądrzejszym.
Sposobów na bycie lepszym nigdy za wiele. Rejestrujcie się, a następnie wypełnijcie krótką ankietę, która pozwoli na określenie Was samych. Dla organizatorów akcji i dla nas samych też. Bo zadając sobie pytania z ankiety pierwszy raz tak naprawdę postawiłam się przed testem sumienia na bycie zgodną z naturą. Bo niby człowiek się stara, chce...ale jednak przy pytaniu o używanie reklamówek  foliowych nie mogłam w 100% odpowiedzieć, że nie korzystam wcale. Korzystam czasami i to mobilizuje mnie tym bardziej do wzięcia udziału w akcji, by dotychczasowe "czasami" przerodziło się na stałe w "absolutnie nie!"

I wracając do kuchni....

MAKARON Z KURKAMI 

makaron (ja użyłam makaronu szpinakowego)
3-4 garści kurek (czyli jakieś pół reklamówki niestety foliowej mrożonych)*
jedna bardzo duża cebula lub dwie średnie
5 łyżek śmietany 30%
jedna kulka sera mozzarella
pół jogurtu naturalnego
pół kostki serka topionego (50gram)
3 ząbki czosnku
tymianek
bazylia
oregano
sól
pieprz
curry
olej/oliwa/masło

Cebulę pokrojoną w grubą kostkę smażymy na rozgrzanym tłuszczu. Dodajemy kurki (większe kroimy wcześniej). Smażymy do momentu aż cała wodą z nich wyparuje. Kiedy kurki są już podsmażone dodajemy wyciśnięty czosnek i smażymy na małym ogniu jeszcze minutę ciągle mieszając. Dodajemy jogurt śmietanę i serek topiony. Smażymy do momentu aż ser się rozpuści. Następnie dodajemy mozzarellę i przyprawy wyżej wymienione lub inne - wedle uznania. Podajemy z makaronem

* Uwaga na przyszłość. Jeśli planujecie w przyszłości mrozić kurki, najpierw je obgotujcie. Mrożone, surowe kurki po rozmrożeniu i obsmażeniu są gorzkie. Ja poratowałam się gotując je w wodzie z solą i cukrem, jednak gorzki smak jeszcze pozostał. Czosnek na swój sposób przewyższył smakiem gorzkawość, jednak zamiast kombinować - na przyszłość najpierw trzeba je ugotować, potem mrozić, a potem po odmrożeniu czynić z nimi cuda.



1 komentarz: